A więc o mnie.
I trochę też o baranie.
Nie wiem jak Wasze dzieci, ale moje po kolejnych godzinach zwiedzania przełączały się automatycznie na moduł „zmęczenie” i rozpoczynały nowy etap podróży pt. „na barana”… I choć na dziś dzień tylko najmłodsza pociecha ma prawo z tego czasem skorzystać – tak już zostało, że podróżowanie z dziećmi z baranem mi się kojarzy.
Na szczęście (szczególnie dla kręgosłupa mojego męża) nie tylko z baranem.
Podróże całą rodziną to dla nas przede wszystkim czas, kiedy poznajemy się bardziej, uczymy się zauważać małe i rozumieć wielkie rzeczy. Chłoniemy każdą chwilę świadomie doceniając piękno i złożoność tego świata.
Dajemy dzieciom cenną lekcję szacunku i zrozumienia dla przeszłości i teraźniejszości, która niekiedy tak bardzo się różni od naszej codziennej rzeczywistości.
Tłumaczymy, inspirujemy…
W moich dzieciach uaktywnia się wtedy „moduł podróżniczy” – uwielbiam widzieć to zaciekawienie na małych twarzyczkach, iskierki w dziecięcych oczach, parujące mózgownice.
Tak się więc złożyło, że zaczęłam karmić moich małych towarzyszy podróży ciekawostkami na temat miejsc, które zwiedzamy i przygotowywać dla nich różne zadania. To sprawiło, że wyjazdy stały się dla całej mojej rodziny dużo przyjemniejsze, ciekawsze, bardziej rozwijające. I z rozkładu dnia w podróży znika tak częste wcześniej pytanie „kiedy koniec?”, a prośba „na barana” staje się synonimem podróżniczej bliskości.
Mam na imię Kasia. Jestem żoną i mamą trójki dzieci i uwielbiam z nimi podróżować. A z Tobą chcę się dzielić tym, co mnie w rodzinnym podróżowaniu pociąga. Chcę Cię inspirować do odkrywania świata z całą rodziną. Tak, powtórzę to jeszcze raz… Chcę Cię inspirować do odkrywania świata z całą rodziną. Czyli z dziećmi też! I to tak, żeby po drodze nie zwariować.